Samochody elektryczne, nieśmiało wkraczające na rynek to być może przyszłość. Jak na razie jednak to nawet nie są ekologiczne twory. Bo i co z tego, że jeżdżą na prąd, jak za tą marketingowo-promocyjną zasłoną stoi mało związane z ekologią spalanie węgla, produkcja akumulatorów i kiepski zasięg.
Samochody jeżdżą na prąd. Pięknie. Ale ten prąd ktoś musi wyprodukować. To, że nie kopcą, nie trują z okolicy, w której się poruszają, nie znaczy, że są "czyste". Przecież prąd, który zasili samochód musi z ogromnymi stratami dopłynąć do gniazdka, z którego ładuje się samochód. Elektrownia wyemituje do atmosfery wiele niezbyt zdrowych substancji, zużywając przy tym wiele ton nieodnawialnego złota zwanego węglem.
Energia w samochodach elektrycznych magazynowana jest w akumulatorach. Do ich produkcji wykorzystuje się ogrom związków chemicznych, których wyprodukowanie a później utylizowanie kosztuje masę pieniędzy i energii. A to nie jest obojętne dla środowiska.
Zasięg samochodu elektrycznego. Teoretycznie to blisko 200 km, ale praktycznie wszystko zależy od stylu jazdy, temperatury, ukształtowania terenu po którym się poruszamy itp. W praktyce może to być nawet połowa tego dystansu, a to już praktycznie wyklucza wyjazdy poza miejsce zamieszkania.
I na koniec gwóźdź do trumny. Cena.
W listopadzie 2013 roku BMW wprowadziło model całkowicie elektryczny. Cena wyjściowa to 140 tyś zł. Czyli jakieś 100 tyś zł więcej niż zwykły kompakt, który również zawiezie pasażerów z miejsca A do miejsca B. A te 100 tyś wystarczy na ogromną ilość paliwa.
Nawet gdyby różnica w cenie samochodu miała się zwracać w kosztach podróży, to i tak zajęło by to kilkadziesiąt lat a samochód musiałby pokonywać wiele tysięcy kilometrów miesięcznie, więc chyba ekonomicznie nie ma to sensu.
Samochody elektryczne może i są ładne, może i są "lokalnie ekologiczne", może i zwiększają ego właścicieli, ale w dzisiejszych czasach są zupełnie nie uzasadnione ekonomicznie. Są to samochody dla ludzi, którzy nie wiedzą co robić z pieniędzmi a nie chcą ich oddać potrzebującym.
Według mnie lepiej przerobić samochód na gaz, nauczyć się jeździć stylem eko, a zaoszczędzone pieniądze wydać na coś bardziej pożytecznego niż samochód elektryczny, który będzie jedną wielką niespodzianką i smyczą, trzymającą nas kilkadziesiąt kilometrów od domu.