Żeby przeżyć.
Ceny autogazu i pozostałych paliw w ciągu ostatniego
miesiąca drastycznie podskoczyły.
Dokładnie 02.08.2013 roku za litr płaciłem 2,01 zł, obecnie
na tej samej stacji za litr LPG muszę zapłacić już 2,29 zł, a na czerwonej,
flotowej, 2,46 zł.
Różnica to 28 groszy czyli około 14 %. Jak ktoś w sierpniu
płacił za gaz 100 zł, to za tą samą ilość zapłaci dziś 114 zł.
I jak tu oszczędzać, jak kupować więcej, jak napędzić polską
gospodarkę, jak ceny paliwa w ciągu miesiąca skaczą o 14%, więc wszystko, co
być może uda się zaoszczędzić na
niższych ratach kredytów hipotecznych,( jeśli ktoś ma), trzeba będzie
wydać na komunikację.
Nauka zasad eco-drivingu może nam pomóc w utrzymaniu kosztów
podróży na niskim poziomie, ale nie zmienia to faktu, że jednak coś tutaj nie
gra. Czy to są lata 80-te kiedy inflacja szalała?
Część tej podwyżki zapewne zafundował nam przywódca Syrii,
ale bez przesady. Jakiś maniak gdzieś tam po drugiej stronie globu krzyknie, że
rozpęta wojnę, a ceny paliw już pędzą w górę.
Gaz kupujemy głównie na wschodzie a nie w Syrii, więc co ma
piernik do wiatraka?
Wydaje mi się, że wszystkie te zabiegi to sztuczne
podnoszenie cen i pompowanie kolejnej bańki finansowej, która ma pokazać, jak
to kryzys zostaje zażegnany, inflacja pięknie rośnie, kraj się rozwija a dziura
w budżecie, którą drążą głównie sami politycy, wydając pieniądze z podatków na
pierdoły, zostaje załatana kosztem tych najbiedniejszych. Paliwa, czyli coś co
muszą kupować prawie wszyscy to główny motor napędowy inflacji.
A zasady są proste, inflacja rośnie, wzrost gospodarczy jest
na plusie, czyli naród ma się coraz lepiej, ma coraz więcej pieniędzy, to
trzeba podnieść podatki, stopy procentowe, dodać kolejne obciążenia, bo
przecież jest dobrze.
Pytanie w dalszym ciągu pozostaje otwarte, jak żyć żeby
przeżyć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz